Jak przetrwaliśmy 2020 z covidem? Subiektywne podsumowanie roku

Wziął nas z zaskoczenia. Tak można powiedzieć o głównym – niepożądanym – „bohaterze” ubiegłego roku. Koronawirus postawił na głowie wiele aspektów naszego życia. To, co do tej pory było dla nas oczywiste, nagle stało się pożądanym, niedostępnym luksusem. Musieliśmy odnaleźć się w nowej rzeczywistości – prywatnej i zawodowej. Przełom roku to czas wielu podsumowań i bilansów. O to, jak wspominamy 2020 rok, zapytaliśmy naszych pracowników. Poważnych analiz było wiele, więc postanowiliśmy podejść do tematu z przymrużeniem oka i podsumować rok, odpowiadając na pytanie w niekoniecznie oczywisty sposób. W tak trudnych czasach dystans i poczucie humoru są naszemu zdrowiu wyjątkowo potrzebne.

Przetrwać – czyli największe wyzwanie roku
Wyzwań, przed którymi postawił nas 2020 było wiele. Odnajdowaliśmy się na nowo w sferze prywatnej i zawodowej. Jedni z nas próbowali nadążać za kolejnymi decyzjami rządu, inni starali się, żeby praca zdalna była rzeczywiście pracą. Pytani o największe wyzwanie odpowiadaliśmy, że było nim bycie dobrym pracownikiem i matką-nauczycielem  jednocześnie lub… nieprzesiąknięcie branżowym słownictwem (znacie ten slang: RPO 11.1.1, pefsy, FIO, pomostówka i wiele innych? Tego właśnie próbowaliśmy uniknąć w swoich wypowiedziach kierowanych do osób spoza branży NGO). W pozarządówce to o wiele trudniejsze niż byciem mamą – superbohaterem.

Cały dzień w dresowych spodniach – czyli największy plus pracy zdalnej
Nasze domowe pielesze na długie miesiące stały się zawodowymi „centrami dowodzenia”. Plusów tej sytuacji znaleźliśmy wiele: okazało się, że dobrze radzimy sobie z modowym eklektyzmem i spodnie od dresu świetnie łączą się z elegancką bluzką czy koszulą. Funkcjonowanie w trybie online pozwoliło nam pokonywać barierę czasu i przestrzeni czyli uczestniczyć wielu ogólnopolskich spotkaniach – oczywiście w dresowych spodniach. Mocno zatęskniliśmy za pracą stacjonarną i każda okazja do spotkania „w realu” osób, z którymi przed pandemią wiedzieliśmy się w pracy codziennie, stawało się małym świętem.


Paszteciki teściowej – czyli kulinarne odkrycie czasu lockdownu
Ograniczone spotkania z bliskimi, pozamykane restauracje i więcej czasu spędzanego w domu dały wielu z nas możliwość doskonalenia swoich kulinarnych talentów… lub odkrycia, że w ogóle je mamy. W odpowiedziach naszych pracowników, obok śniadaniowego klasyka – chleba w jajku, pojawiał się humus, pasta z winogron, pasta z camemberta i orzechów włoskich, czy pieczone bataty faszerowane warzywami i serem. Inni kierując się filozofią zero-waste lub zwykłym lenistwem, zajadali się zupą - śmietnikiem i pasztecikami od teściowej. Niektórzy nabywali wespół w zespół, także pod namową innych, urządzenia ratujące przed katuszami domowych obiadków, prawda Adrian? ;) 

Cisza w kuluarach – czyli porażka roku
Na pytanie o porażkę roku odpowiadaliśmy bardzo różnorodnie. Narzekaliśmy na naszych rządzących, ale w meandry polityki się nie zapuszczajmy. Rozczarowani byliśmy brakiem imprez. Są wśród nas i tacy, którzy na to pytanie odpowiedzieli „nie dostrzegam” – optymizm w narodzie nie ginie! Najbardziej doskwierał brak kuluarowych rozmów podczas konferencji i szkoleń. Spotkania online nie zastąpią tych osobistych. I oby nigdy nie zastąpiły!

Okiełznanie nieokiełznanego – czyli sukces roku
Na koniec coś optymistycznego. Nie zabrakło nam sukcesów. Pewna członkini naszego zespołu dowiedziała się jak po łacinie jest „łoś”, cieszyliśmy z rewelacyjnej formy Roberta Lewandowskiego. Ktoś inny za sukces uznał dołączenie do naszego zespołu – to sukces dla całego stowarzyszenia, jeśli  praca u nas jest tak postrzegana. Dostosowaliśmy się do nowych warunków i udało nam się utrzymać większość naszych działań.


Różnimy się poglądami, gustami i osobowościami. Ale wszystkim nam wspólny jest optymizm. W cele Stowarzyszenia na bieżący rok wpisaliśmy „będzie dobrze”.  I tego życzymy Tobie, który/-a to czytasz. Będzie dobrze!

 

Jak przetrwaliśmy 2020 z covidem? Subiektywne podsumowanie roku